Zapraszamy do zapoznania się z naszym nowym działem, gdzie zgromadziliśmy bazę przydatnych informacji.
Nikogo nie dziwi chyba fakt, że sześciolatków w szkołach będzie w tym roku nawet mniej niż rok temu. Problemem nie jest wcale niż demograficzny, jak można by podejrzewać, ale chaos informacyjny, siejący zamęt w głowach niezdecydowanych rodziców. Na ich opinię coraz rzadziej ma wpływ zachęta premiera Donalda Tuska, czy też akcja społeczna z udziałem Super Niani Doroty Zawadzkiej. Rodzice bardziej przejmują się tym, że (jak sugeruje wielu psychologów dziecięcych, a nawet celebrytów) wcześniejsze posłanie malucha do podstawówki może być zabieraniem mu dzieciństwa oraz narażaniem jego delikatnej psychiki na silny stres. Nie pomagają także opinie, że sześcio i siedmiolatki nie powinny uczyć się w tych samych klasach, ponieważ są na różnych poziomach rozwoju psychicznego i fizycznego (podobno sześciolatki mają na przykład mniejszą zdolność koncentracji czy rozumienia poleceń nauczyciela, a ich dłonie nie są jeszcze dostosowane do pisania). Rodzice, słuchający podobnych opinii, nie chcą zwyczajnie, by ich pociechy już na początku były na przegranej pozycji przez ich pochopne decyzje.
W całej sprawie znaczącą rolę odgrywają także media. W wielu gazetach można przeczytać relacje o tym, jak to sześciolatek posłany do pierwszej klasy, od początku sobie nie radził, a rodzice musieli spędzać przy odrabianiu z nim lekcji codziennie wiele godzin. Również portale internetowe dla rodziców pełne są podobnych treści. Nic więc dziwnego, że straszący się nawzajem rodzice, mają coraz więcej wątpliwości dotyczących wcześniejszej edukacji swoich dzieci.